2.09.2012

Sonisphere 2012

Festiwal Sonisphere 2012 Warszawa - Czyli Metallica jej Black Album i na dobrą sprawę początek sezonu festiwalowego festiwali różnych w najróżniejszych formach.





 Jednodniowy czwartkowy wypad zaczął się wcześnie bo około 6 - wiadomo do Warszawy z Poznania trzeba dojechać, nie wiem czy takie wyjazdy miałyby swój klimat gdyby nie te dojazdy i powroty. Grupą 3 osobową zebraliśmy się na dworcu i ruszyliśmy 3h do Stolicy tego kraju. Przygotowane odpowiednio wcześniej 4 piwka o odpowiedniej temperaturze w pociągu zostały rozpracowane. Z ciekawszych wniosków i konkluzji napomnieć mogę że jak chce się szczać w autobusie na Bemowo to droga magiczne się dłuży. Tym sposobem udało się dojechać około 11 na Bemowo. Bemowo ma w sobie kilka wad i kilka zalet. Jedną z wad jest na pewno to że to lotnisko i jak zakupisz bilet na płytę to możesz mieć problem z zobaczeniem tego co dzieje się na scenie bo live nation stawia nisko scenę na szczęście są telebimy jak i w miarę dobre nagłośnienie więc można posłuchać. Nigdy nie narzekałem na to że nie widać bo w sumie u nas ciężko z stadionami i mądrym zarządzaniem nimi stąd też takie rzeczy robią na lotniskach - i na to już narzekam bo nie po to buduje się 50 tysięczny stadion żeby stał 99% roku pusty - idiotyzm itd. nie o tym tu mowa. Bemowo ma kolosalną zaletę! CH Bemowo po drugiej stronie ulicy. W oczekiwaniu do 15 na otwarcie bram jest jak zbawienna woda na pustyni. Nie dość, że można zaopatrzyć się w zapas piwka to można jeszcze zjeść kurczaka i nie czuć głodu przez kolejną część dnia za w miarę uczciwą cenę a nie jak za bramkami po złodziejskich zawyżonych cenach. No ale nic udało się dotrwać do otwarcia bram i do 1 zespołu a mianowicie Gojira wcześniej grało jeszcze coś na małej scenie ale piwka i pełne słońce zrobiło swoje więc zespół został odpuszczony. Gojira pozamiatała. Mimo że w środku dnia (co akurat odbieram na plus) to jednak jak na koncertach gwiazd bywa z nieco oszczędzanym sprzętem. No ale dupy skopała, młynek obowiązkowo - muzyka poniosła. Zaraz po tym zespole na małej scenie grać zaczęła Luxtorpeda. Lubię ich stąd też trzeba było wyrazić to pod sceną. W tej chwili nie pamiętam co grali ale podczas ich koncertu wyjebało prąd i mieli krótką przerwę i odpuścili song przed autystycznym. Luxtorpeda skończyła grać na dużej scenie zaczął się show Black Label Society. No cóż za dużo o nim nie powiem bo zbierałem siły na kolejnego Huntera - który miał się pojawić na małej scenie. Z ciekawostek to Zakk ma całkiem wyjebisty pióropusz. Słoneczko przygrzewało i prażyło zebraną publiczność - na Bemowie scena jest ustawiona przed słońcem więc w godzinach popołudniowych dużo ludzi miało okazję opalić sobie twarz. Niekoniecznie tak jak chcieli no ale okazja była. Hunter miał 30 minut grania na małej scenie. poradzili sobie panowie bo dali kopa publiczności zebranej pod małą sceną. Klasyczny Strasznik, T.E.L.I. czy Wyznawcy zabrzmiały całkiem mocno. młynek pod sceną fala i w drogę zobaczyć Machine Head. Jak się okazało jakieś 2 miesiące później na Woodstocku był większy power chyba nie muszę napominać dlaczego. No cóż był Circle pit, był znaleziony telefon i 50 zł za niego, i było słoneczko, trochę kurzu, było całkiem przyjemnie. Na małej scenie rozbił się ACID Drinkers - pominięty prze zemnie na skutek chęci nabrania sił przed Metallica. Nie jestem fanem grania całych płyt na festiwalach. Nie lubię tego i nigdy nie polubię. Stąd też moje myśli błądziły w temacie czy ten koncert będzie dobry - w odpowiedzi na to pytanie odpowiem - nie - z tych 3 na których byłem ten był najsłabszy. Najlepszy był ten na Bemowie 2 lata temu ale ja byłem tylko 3 razy (Chorzów - 2008). Małe porównanie. Jednak Metallica to Metallica - Cały Czarny Album i kilka dodatków zapełniło 2h grania Metallicy - klasyczne S&D na koniec uświadomiło mi że to już rzeczywiście koniec. O 23 cały spektakl dobiegł końca. Jak to zwykle bywa po koncertach krótkie słowo do publiczności od muzyków i do domu. Ale hola hola to nie jest takie proste. Nocka na dworu - pierwsza w 2012 któraś tam już kolejna z kolei. Zawszę to lubię i zawszę to będę lubić - bezsensowne dworcowe czekanie na pociąg do godziny 5. To i tak krótko i przyjemnie. Tak zakończył się 1 festiwal w sezonie w tym roku. Podsumowując. Było Zajebiście. Jak na początek całkiem przyjemnie i fajnie. Co na 2013? Co by nie było i tak planuje jechać. Jedyny festiwal który odbył się więcej niż 2 razy i na którym byłem w 100% - 3/3 edycje więc trzeba kontynuować tą dobrą passę. Foo Fighters to marzenie, może Rammstein coś innego ciekawszego jak Iron Maiden i Metallica z pewności ucieszyłoby wielu fanów tego festiwalu. I jeżeli chodzi o miejsce - zdecydowanie Bemowo - to już tradycja i tutaj mimo że stadion jest ja jestem zwolennikiem Bemowa jako dobrego miejsca na ten koncert. W następnym wpisie retrospekcja wydarzeń z 1 dnia Ursynaliów -  Czemu tylko 1 dzień o tym w następnym wpisie. Do przeczytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz