26.06.2012

Raz dwa trzy

Koncerty niosą ze sobą pewne zależności. Ale od początku są różne rodzaje koncertów, rockowe, jazowe, koncerty muzyki klasycznej. Tylko kogo to obchodzi? Pozwólcie że nie będę opisywać tutaj głupot typu "jak zobaczysz ludzi w dresie to jesteś na Rysiu Peji" nie, nie, nie na tym to polega i jest to bzdura nazywana przez ludzi w celu łatwiejszego zrozumienia świata "stereotypem". Koncerty to tak naprawdę skupisko ludzi którzy na co dzień mieliby na siebie wyjebane na koncertach zaczynają czuć wieź między sobą, czują tą wewnętrzną troskę o siebie o swoje własne bezpieczeństwo, że razem z pozostałą częścią widowni są tą grupą ludzi która ma podobne przeżycia które zawarte są w słowach piosenki, ale chola, chola, to wszystko tak po prostu? Otóż nie. Paradoksalnie w XXI wieku gdy wszystko idzie na masówkę i na ilość, koncerty są tym lepsze im mniejsza jest widownia, a jeszcze daj coś zespół jest znany tak naprawdę wąskiej części "koneserów rynku", i nie zniszczony przez nadmierną popularność. Tak naprawdę bardzo dobrym przykładem jest zespół nasz dobry Coma, który na swoje koncerty zaczął ściągać tak zwane prze ze mnie "przypadki" które pojawiają się zwłaszcza na koncertach darmowych. Zespół Coma w klubie? Klimat jest bardzo dobry wręcz genialny. Zespół Coma w plenerze? Czuć to że ludzie są z przypadku i nie wiedzą co robić, oczywiście nie wszyscy, pozytywne wyjątki oczywiście są, Ich pierwsze koncerty były naładowane emocjami, dziś te emocje polegają na "wyjść - zagrać - jechać dalej". W swoim życiu zwłaszcza w ostatnich 3 lata intensywniej a już od 5 lat byłem na około 70 koncertach (26.06.2012). Dostrzegłem pewne zależności, pewne powtarzające się reguły, oprócz wymienionych tu "przypadków", stwierdzam że im na scenie gra mocniejszy zespół tym więzi między pogującymi i widownią są silniejsze co za tym idzie poziom koncertu idzie w górę i ogólnie jest lepiej, im zespół bardziej popowy tym widownia jest bardziej typu masowego czyli zasada PZW (Przyjść - zobaczyć - wrócić) staje się bardziej widoczna. Ale życie jest jak statystyka, niestety większość stanowi szara masa. Jest to piękne że ludzie potrafią bezgranicznie sobie zaufać i wierzyć w to że gdy upadną w pogo sięgnie do nich 15 pomocnych rąk które będą chciały tą biedną osobę podnieść, z dala od polityki, problemów, swoich własnych kompleksów, uprzedzeń,, wrodzonej lub nabytej nie ufności. Uśmiechy na twarzach przez te 2h nakręcają do ponownego pojawiania się na podobnym wydarzeniu. A chciałoby się zapytać: A co powiesz o przystanku Woodstock który uchodzi za oazę kilkudniowego pokoju i miłości? Ano to prawda, te 3 dni gdzie widzisz tyle uśmiechniętych, pozytywnie pierdolniętych twarzy, daje Ci siły, daje Ci wiarę że masz po co żyć kolejne 365 dni na tym szarym świecie, żeby znów jechać i znów poczuć się dobrze i naładować swoje akumulatory. Dobranoc.

11.06.2012

Zakaz pogowania

Zakaz pogowania i crowd surfingu. Z taką tabliczką przyszło zmierzyć mi wzrok podczas pierwszego i jedynego dnia Orange Warsaw Festival na którym miałem okazję być w ramach koncertu Linkin Park który wreszcie odwiedził Polskę po 5 letniej przerwie. Zakaz sam w sobie w mojej opinie budzi spore kontrowersje. Po 1 kto w ogóle wpada na tak głupi pomysł? W trosce o murawę czy przepraszam po co? W trosce o ludzkie zdrowie? Z tego ile razy już byłem jeszcze nigdy nikt nie umarł od pogowania. W każdym razie po jaką cholerę organizuje się koncert i zabrania się bawić? Czy  TVN wpadło na pomysł "zorganizujmy koncert niech ludzie stoją - w końcu tak robi Europa -będzie dobry materiał filmowy i dobrze się sprzeda"? Ale cóż nie interesuje mnie to. Obydwa zakazy złamałem a lecąc na fali udało mi się przybić piątkę z Mikiem co uważam za jedno z większych osiągnięć koncertowych jakie dokonałem. Peace, Love and Rock & Roll