10.10.2012

Impact Fest 2012

Tekst tego posta powinienem rozpocząć własnym cytatem: "Nie ma to jak przyjechać do stolicy i się spizgać". ImpactFest 2012 obfituje w wiele ciekawych wydarzeń. Głównie poza koncertowych.

Zacznijmy może od momentu zbiórki. Zbiórka o 22 dnia wcześniejszego w celu spożycia piwa w Kultowej i kilku w jak najbardziej żulerskiej atmosferze pod fontanną na starym rynku pogoda zachęcała. Jak najbardziej operacja udana. Pociąg miał ruszyć o 2 w nocy więc trochę czasu było. Odpowiednio zaprawieni ruszyliśmy z Kamilem (dobry towarzysz koncertowy) w stronę dworca o odpowiednio wcześniejszej godzinie. Nie pamiętam której. Przemilczę samą podróż pociągiem. Do Warszawy pociąg dojechał o 6. Wszechobecna parówa (tak o 6) powodowała że klimat wydarzenia zapowiadał się dokładnie tak jak to było zaplanowane - chillout w upale. Na miejscu byliśmy po 7. Byliśmy jako jedni z pierwszych. Można by powiedzieć że w pierwszej 10 się mieściliśmy. W tym miejscu stawiam sobie cel żeby w przyszłym roku na jakimś wydarzeniu pojawić się jako pierwszy - trzeba sobie życie urozmaicać. Idźmy dalej. Siedząc w cieniu napiliśmy się piwka z kolegami z Miastka którzy byli przed nami. Oczywiście wizyta w okolicznym CH Bemowo to już tradycja wycieczek na lotnisko. Kurczak, obiad i znów pod lotniskiem na jeszcze jedno piwko. Gdzieś w między czasie z nieba spadł zielony deszcz, kompletnie niespodziewanie. Cóż może całe to towarzystwo i wydarzenia opisze to zdjęcie:
Później rozpoczęły się koncerty. Chemia miała jakieś problemy techniczne i z 40 minut zagrała 20 a co można powiedzieć o występach 20 minutowych? Tylko tyle że pozostają bez historii. Następnie na małej scenie Power of Trinity. Cóż mogę o tym napisać. Chyba tylko tyle że organizatorzy lecą sobie w kulki bo przy tym nagłośnieniu które dano PoT mogę to z całą odpowiedzialnością stwierdzić że występ był do dupy. Ale to wina nagłośnienia. Zdecydowanie na Jarocinie dużo większe wrażenie i przede wszystkim lepsze traktowanie wykonawcy przez organizatora co można w mocny sposób podkreślić: Go Ahead > Live Nation. Organizacja takich koncertów pozostawia wiele do życzenia. Kolejny wykonawca na dużej scenie to Marlon Roudette czyli wokalista Mattafix w wersji solowej. Któż z nas nie zna wielkiego przeboju Big City Life, który swoją drogą został zagrany na sam koniec występu. Ale zabrakło mi Riding Home. Moim zdaniem najlepszego numeru z solowej płyty. New Age było reszta w klimacie gorącego chilloutu. Zapowiedź Marlona z głównej sceny córki Stinga na małej scenie i szybka przeprowadzka. Nie znałem I Blame Coco, znałem 2 piosenki których nie było. Ale na małej scenie chyba mieli zjebane nagłośnienie bo kolejny koncert mi się nie podobał. No cóż obejrzałem i to był mój ostatni koncert na małej scenie. Duża scena i PiL - Public Image Ltd. Cóż mi się koncert bardzo podobał, jednak koncert został "zignorowany" przez ogromną część widowni co chyba nie do końca spodobało się Lydonowi. Chyba zabrakło mi Open Up? ale nie jestem tego w 100% pewien po takim czasie. No w każdym razie po PiL krótka przerwa - w tym przerwa od małej sceny i na głównej scenie pora na Kasabian. Na Kasabian czekałem z racji tak zwanego projektu: Zespoły do muzycznej nirwany. Podobnie jak RHCP. Energiczny koncert mógł się podobać. Stylistyka w klimacie nowej płyty, utwory też z niej ale też i wcześniejsze dokonania. Nie zabrakło tego czego zabraknąć nie mogło: Fire, Goodbye Kiss wiadomo na festiwalach gra się znane utwory coby mieszanka ludzi znała. Publiczność cały czas się schodziła. Prognozy przed koncertowe mówiły o 40-50 tyś ludzi. No i jak to na Bemowie Przy takiej liczbie ludzi i przy jednocześnie niskim osadzeniu sceny. A jako że jak już wspominałem organizacja koncertów przez Live Nation pozostawia wiele do życzenia tak więc telebimy były opuszczone nadzwyczaj nisko i z koncertu RHCP niestety w większości tylko słyszałem. Na szczęście ktoś przede mną miał aparat to jeszcze czasem na tym małym wyświetlaczu mogłem podejrzeć co się dzieje na scenie. A na scenie pewnie się działo. Ale jednak nie wiem dlaczego mimo że nigdy nie byłem na RCHP to jednak nie mieli takiego kopa co np na materiale z TVN z Chorzowa. Może to wina tego że byłem daleko. Dużo nowych utworów, tym razem zagrany Under the Bridge. Setlista:
Red Hot Chili Peppers Setlist Impact Festival 2012 2012, I'm With You
Podsumowując festiwal. Wszystko zgodnie z założeniami. Boski chillout w promieniach gorącego lipcowego słońca. Dokładnie tak jak chciałem tak było po za tym że telebimy były nisko i nic nie widziałem. Później jeszcze powrót z Wschodniej. Noc była tak ciepła że chwila snu na ławce na peronie była całkiem przyjemna. Powrót do Poznania w pozycji wygodnej siedzącej przy oknie dzięki właśnie tej wycieczce na wschodnią. Niezły patent. Za tydzień przeniesiemy się do Kostrzyna gdzie działo się, oj działo.

1 komentarz: